Do Łeby ruszyłem z Sopotu w piątek wczesnym popołudniem. Tym razem pojechałem sam – bez Basi i Matyldy. Za Lęborkiem dołączyłem do Amerykańskiego Konwoju, który dzień wcześniej wyruszył z dolnego śląska. Razem z nimi wjechałem na teren zlotu. Gnojowóz zaparkowałem obok Lincolna kolegi Pawła z Gdańska, z którym trzymaliśmy się razem w czasie trwania imprezy. Po ustawieniu aut szybko udaliśmy się w stronę foodtrucków, żeby zrobić podkład – głupio byłoby za szybko „odpaść” na takim zlocie :) Grants tego wieczoru wchodził przecudnie! Dołączyli do nas między innym Iza i Przemek, których pozdrawiam przy okazji. Impreza rozkręciła się tak mocno, że nie potrzebowałem kłaść się na wygodnym materacu, który wożę na pace.. Pukaniem w szybę obudził mnie rano Paweł. Otworzyłem oczy i zauważyłem, że mam przed sobą kierownicę :) Wziąłem do ręki telefon, żeby sprawdzić czy bardzo się zbłaźniłem nocnymi wpisami, a tu komunikat „wpisz kod PUK” :) Tak tak, było tak dobrze, że zapomniałem jaki mam PIN :) Było na tyle wcześnie, że nie staliśmy w kolejce do prysznica. Wymyci i pachnący ruszyliśmy na poszukiwania otwartej knajpy ze śniadaniami(no albo rosołem). Świetną jajecznicę i kawę w szklance z koszyczkiem opędzlowaliśmy w Pensjonacie Anna. Potem zwiedzaliśmy Łebę. Plaża piękna. Piasek jak mąka. Nie byłem w Łebie z 10lat. Ogólnie miasteczko zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie i chętnie tam wrócę. W Sopocie ciężko o smażalnię ryb, a w Łebie jest ich mnóstwo. Dawno nie jadłem tak pysznego dorsza. Najedzeni wróciliśmy na teren zlotu, skąd mieliśmy ruszyć na paradę ulicami miasta. Przed startem odwiedzili nas Ewa i Radek Kos z Przysuchy. Mieli w planie przyjazd Lincolnem Navigatorem, ale ten miał inne plany i musieli zmienić auto. Sprawna organizacja parady i pomoc policji pozwoliły nam pokonać całą trasę bez przeszkód i nerwów. Miałem wrażenie, że cała Łeba wyszła na ulicę żeby zobaczyć nasz przejazd. Możecie go obejrzeć na filmie poniżej. Po paradzie pojechaliśmy z Pawłem na plażę żeby zrobić zdjęcia autom na tle morza, a efekty tej sesji znajdziecie w poprzednim poście. Całą drogę powrotną do Sopotu mocno lało. Dzięki Pawłowi, który jechał za mną było mi jednak raźniej. Jazda Gnojowozem w deszczu wymaga sporej uwagi i łatwo wtedy o jakąś przygodę. Szacun dla niego, że chciało mu się wlec ze mną 70-80km/h i to w porywach. Dzięki wszystkim za dobrą zabawę i do zobaczenia za rok!
Poniżej filmy z imprezy: