Zachęceni powtarzającą się rekomendacją znajomych wybraliśmy się ostatnio do Karczmy po Zbóju. Pomyśleliśmy, że warto sprawdzić to miejsce z uwagi na jego regionalny charakter , ale też bliskie położenie od domu. To, jak już pewnie Wam wiadomo, jest dla nas bardzo istotny czynnik, w dużej mierze wpływający na ostateczną ocenę danego lokalu.
Karczma po zbóju znajduje się w samym sercu Krupówek – między pocztą, a znanym chyba każdemu McDonaldem, na przeciw wejścia na zakopiańską Fashion Street Dokładny adres to Krupówki 22B. Aby tu dotrzeć z Nowotarskiej 24, wystarczy ok.10 minut spaceru. Dlatego samochód warto zostawić zaparkowany w garażu podziemnym. Nie będziecie mieli problemu z szukaniem parkingu, dokonywaniem z tego tytułu opłat, z głowy macie też martwienie się o to czy ktoś Was nie zastawi, nie porysuje auta itp. To naprawdę częste problemy związane z parkowaniem samochodów w pobliżu Krupówek – szczególnie w sezonie.
Wróćmy jednak do Karczmy.
Z zewnątrz nawet zachęca do wejścia. Restauracja mieści się bowiem w drewnianej ‚plombie’ między dwoma betonowymi budynkami. Wnętrze dostrzegalne jest poprzez sporą ilość przeszkleń – tak na dole jak i na piętrze zająć możecie stoliki ustawione przy dużych oknach, z widokiem na deptak. Patrząc na rozświetlone wnętrze ma się wrażenie, że zaraz po przekroczeniu progu poczuje się jego ciepło i przytulność…
Jak się okazało, z bliska czar czasem pryska – w tym wypadku dość gwałtownie!
Tuż za wspomnianym progiem gdzie miało być ciepło, miło, domowo… potknęła się o nas (właściwie dosłownie) jedna niezadowolona kelnerka, aby zaraz po niej mogła nas przywitać kolejna jeszcze bardziej nieuśmiechnięta pracownica. Przez chwilę mieliśmy wątpliwość czy na pewno ktoś tu czeka na klientów czy raczej zaskoczyliśmy wszystkich swoją obecnością i zostaniemy potraktowani jak jakieś zło konieczne.
No nic… – pomyśleliśmy i zajęliśmy stolik tuż obok kącika dla dzieci. Plus oczywiście za to, że w ogóle stworzono tutaj miejsce do zabawy dla najmłodszych gości, chociaż zastanawiam się czy lepszy kącik taki niż żaden.
Jeszcze w żadnej odwiedzanej przez nas restauracji nie odnieśliśmy wrażenia, że lokal jest brudny – a tym bardziej nie zdarzyło się nam spotkać brudnych kącików dla dzieci! Oczywiście nie robiliśmy testu białej rękawiczki. Podkreślam, że nasza ocena oparta jest na subiektywnym odczuciu, jednak tu po raz pierwszy pomyśleliśmy: „o fuj, słabo to wygląda…”.
Przestrzeń dla dzieci została wprawdzie zgrabnie wydzielona, tak aby dzieciaki nie absorbowały swoją obecnością wszystkich klientów. Jednak w centralnej jego części zawieszono wielki telewizor, w którym włączony jest jeden z bajkowych kanałów. My nie jesteśmy przekonani czy rzeczywiście telewizor to jest jedyne co może dzieci zainteresować i czy rzeczywiście jest to nieodzowny element restauracji. Każdy oceni to pewnie inaczej.
Do pozostałych, oferowanych najmłodszym, atrakcji należy masa zabawek takich jak sortery, układanki czy po prostu kredki. Nie brakuje również stolików i małych krzesełek – choć każde z innej parafii i wszystkie podobnie zużyte. Do tego wszystko, jak wspomniałam wcześniej, sprawia wrażenie niezbyt czystego.
Nie wiem czy wykładzina w tym miejscu kiedykolwiek widziała czystą wodę. Jak dla nas kącik zniechęca do zabawy. Matylda i tak bawiła się przy naszym stole.
Nie chcemy jednak aby wrażenia dotyczące kącika dla dzieci zdominowały ten wpis.
Całe wnętrze restauracji jest wystylizowane na typową góralską karczmę. Drewniane stoły, ławy, ‚ozdoby’ w postaci drewnianych, glinianych i słomianych akcesoriów kuchennych, poustawiane na każdej możliwej półce, belce czy witrynie. Dokładnie tak samo wygląda każde wnętrze regionalnej restauracji na Krupówkach. Musicie ocenić to sami, czy taka estetyka Wam odpowiada czy nie. Dla nas nic specjalnego.
Przejdźmy do jedzenia. Odwiedziliśmy Karczmę Po Zbóju w porze obiadowej. Kelnerka szybko podała nam menu, równie szybko pojawiła się aby przyjąć zamówienie. Nie wyglądała na szczególnie zadowoloną, trudno było zauważyć choćby cień uśmiechu na jej twarzy. Przyjmowała zamówienie kiwając głową i ledwo odburkując na nasze pytania. O komunikowaniu się z klientami w przyjaznej formie pewnie nawet nie słyszała. Dla nas poziom obsługi to jedna z ważniejszych rzeczy, to od czego zależy czy wrócimy w dane miejsce czy nie. Gdybyśmy na tym etapie mieli ocenić restaurację, ta wypadłaby raczej blado.
Zamówione dania pojawiły się na stole właściwie od ręki. Sami oceńcie czy to dobrze. Dla nas tak krótki czas oczekiwania wydał się dość podejrzany
Zamówiliśmy kwaśnicę i zupę rydzową. Pierwsza dziwnie mętna, bez śladów kapusty z kawałkiem wędzonego żeberka. Jadalna, choć nie po to by jeść takie specjały wychodzimy do restauracji.
Druga smakowała dużo lepiej, nawet pływały w niej grzyby.
Dania główne równie szybko pojawiły się na stole. Jednym z nich była kaczka z pieczonym jabłkiem i buraczkami. Wygląda na to, że wszystko upieczone jest stale podgrzewane i permanentnie czeka na wydanie. Tak czy siak kaczka była świetna – mięso kruche, dobrze doprawione, nie za słodkie choć pieczone z miodem. Dodatki też wyśmienite. Pieczone jabłko i buraczki, z wyczuwalnym smakiem goździków.
Zamówiliśmy też pierogi z mięsem. Wydaje nam się, że ciężko zepsuć pierogi. Nie jesteśmy w końcu Magdą Gessler żeby podstawą ich oceny była grubość użytego ciasta. Pierogi były zwyczajnie dobre choć polane ogromną ilością tłuszczu, co akurat jest normalne w góralskich karczmach. Jeśli nie lubicie dużej ilości tzw. omasty lepiej od razu poprosić o niedołączanie tego dodatku Oboje zgodnie stwierdziliśmy, że w pierogach najbardziej smakowały nam skwarki – prawdziwe, chrupiące, słoninowe skwary
Naszym zdaniem jedzenie to nie jest namocniejszą strona Karczmy po zbóju. Nie wiemy zatem co nią jest Zapewne nejecie się tu, nie zapłacicie dużo, ale czy wizyta tutaj będzie wyjątkową przyjemnością to już nie jest pewne. Raczej traktowalibyśmy to jako góralski fast food.
Sytuacja może wyglądać nieco inaczej wtedy gdy traficie na występ kapeli góralskiej. Muzyka na żywo zawsze lepiej nastraja. Być może i jedzenie wtedy lepiej smakuje?
Poniżej dwa filmy z naszych ostatnich wizyt w Karczmie Po Zbóju:
4 comments on “Karczma Po Zbóju Krupówki 9.11.2016 ocena 8/10”
nico
po takim opisie spodziewałbym się raczej oceny 3/10, chyba zbyt łagodnie ich oceniłeś:)
Paweł Gawroński
Marcin, przeczytaj proszę mój komentarz wyżej. Ponadto, ocena 8/10 wynika z tego, że knajpa mieści się na samych Krupówkach i kilka dni wcześniej bardzo mi się w niej podobało – wieczór, więcej ludzi, klimatyczne światłą w środku i dźwięki kapeli góralskiej grającej na żywo.
Niestety, póki co nadal ciężko o knajpę góralską, która serwowałaby jedzenie na wysokim poziomie. Większość knajp, które uważamy za warte odwiedzenia pozbawiona jest góralskiego wystroju. Gdzie jadasz będąc w Zakopanem? Może miałbyś jakąś propozycję dla nas?
Kasia P
Byliśmy tam w sierpniu na kolacji. Wystrój nam sie spodobał. Mieli bardzo dużo klientów, dlatego też podobno na jedzenie czekaliśmy ponad 1h. Dwukrotnie pytaliśmy rożnych kelnerów czy długo jeszcze. Nikt nawet nie przeprosił za takie opóznienie. Jedzenie pyszne (warto było czekać). Ale obsługa fatalna. Kelnerki i kelnerzy zachowywali sie tak jakby pracowali tam za kare. A usmiech na pewno zdejmowali z twarzy po rozpoczeciu swojego zmiany.
Paweł Gawroński
Na pewno jeszcze nie raz tam pójdziemy ze swoimi gośćmi, zwłaszcza, że sporo z nich lubi ta knajpę.
Przypomnę też, że kilka dni wcześniej poszedłem tam na piwo i hamburgera – hamburger był świetny, a grająca kapela góralska tylko potęgowała pozytywny odbiór tego miejsca. Natomiast na obiad poszliśmy około 13:00 więc już bez kapeli i bez zapalonych w środku lamp, które ocieplają całe wnętrze.
Dlatego uważam, że odbiór może być zupełnie inny w sezonie kiedy kapela gra codziennie a knajpa jest pełna ludzi.
Tak czy siak obsługa była poprawna a nie świetna, a skoro Wy też tego doświadczyliście, to znaczy, że nie mieliśmy pecha, tylko po prostu taka jest..
Co polecasz jako alternatywę?