Dzisiaj(29.08.2016) Gnojowóz zakończył swoją tegoroczną karierę na Pomorzu. Z Sopotu ruszyłem około 11:00. Jechałem sam, bo Basia i Matylda wczoraj pojechały z teściem.
Dojazd do obwodnicy nie był zakorkowany. Na autostradzie nie odczułem wzmożonego ruchu. Pierwszy postój zrobiłem w KFC, gdzie z kawie posiedziałem chwilę przy mejlach i grafiku.
Potężna jajecznica zjedzona przed przed wyjazdem pozwoliła mi dotrwać do GarageHotelu we Włocławku, gdzie hamburgera i lemoniadę zamawiałem po 16:00. Miejsce to zasługuje na oddzielny wpis, w którym opiszę swoje wrażenia na temat jedzenie i wystroju.
Najedzony wyjechałem z Włocławka w kierunku Łodzi. W Strykowie wjechałem na A2 i pojechałem w kierunku Warszawy. Z autostrady zjechałem w Łyszkowicach. Początkowo miałem w planie nocleg w Warszawie, ale w trakcie jazdy zdecydowałem, że dojadę do Przysuchy(woj. mazowieckie), w której mieszkają moi rodzice. Dzięki temu ostatnie 100km pokonałem malowniczymi wiejskimi drogami. Kilka razy zatrzymywałem się żeby sfotografować zachód słońca. Jazda bocznymi lokalnymi drogami to duża frajda, ale wymaga też zwiększonej koncentracji. Przede wszystkim z uwagi na gabaryty auta – każda mijanka odbywa się na centymetry. Olbrzymie lusterka, które wystają pół metra na stronę też nie pomagają. Sprawiają wrażenie jakby polowały na nieoświetlonych pieszych i rowerzystów.
Dystans blisko 500km nie sprawił Gnojowi najmniejszych problemów. Prędkość podróżną na autostradzie utrzymywałem na poziomie 40-50mil/h żeby uniknąć nerwowych sytuacji z kierocami TIRów. Mnóstwo osób mnie pozdrawiało. Niestety, żaden właściciel amcara nawet nie odmachał(nie kapuję czemu?). Przy okazji dziękuję wszystkim, którzy zapraszali do siebie po drodze i proponowali widokowe przystanki na trasie.
Spalanie 16,5l/100km, czyli bez zmian. Wiem, instalacja gazowa zwróciłaby się pewnie do.. 20:00 :) Kusi, ale narazie nie.
Do Przysuchy wjechałem o 21:45. Po raz kolejny niepotrzebnie się martwiłem, że coś po drodze się spieprzy i niepotrzebnie prosiłem znajomego(Grusiecki TransHol) żeby trzymał lawetę na stand by’u. Założę się, że niezawodność Gnoja wynika ze sposobu eksploatacji. Od kilku miesięcy, praktycznie codziennie przejeżdża dystans minimum kilkudziesięciu kilometrów. W Arizonie przez 44lata pokonał 81000 mil, a po kilku miesiącach w Polsce ma już 84000mil. Zimę spędzi w w garażu w Zakopanem, ale do tego czasu często stygł nie będzie! :)
Poniższe zdjęcia nie przeszły żadnej obróbki, bo moi zdaniem nie potrzebowały tego. Zgodzicie się?
Poniżej film: